Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij

Czym jest osoba prawna prawa publicznego?

Osoba publiczna prawa publicznego to przede wszystkim samodzielny podmiot praw i obowiązków. Istnieje oczywiście wiele kryteriów, na podstawie których dokonuje się klasyfikacji danej osoby prawnej jako tej, będącej osobą prawa publicznego.

Po pierwsze – majątek publiczny

Według jednej z teorii, są to osoby prawne, których działanie oparte jest o majątek publiczny. W ten sposób można dokonać łatwej klasyfikacji:

  1. majątek publiczny – osoba prawna prawa publicznego,
  2. majątek prywatny – osoba prawna prawa prywatnego.

Według innej, są to osoby prawne, które wykonują działania publiczne we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność, a które norma prawna jako takie osoby określa lub wobec których nie istnieje wątpliwość, że osobami prawa publicznego nie są.

Niektórzy autorzy zwracają również uwagę na fakt, że osoba prawna prawa publicznego tworzona jest za pomocą aktu normatywnego, powszechnie obowiązującego, co właściwie nadaje jej charakter publicznoprawny.

Podsumowując

Można stwierdzić, że nie znamy jednej definicji osoby prawnej prawa publicznego, wiemy jednak, że jest to osoba prawna, która ma związek z majątkiem publicznym i wypełnia zadania publiczne we własnym imieniu, a wobec której nie istnieje wątpliwość, że jest osobą prawną prawa publicznego lub została powołana w drodze aktu normatywnego, powszechnie obowiązującego.

Co cechuje centralne organy administracji?

Centralne organy administracji, zwane inaczej urzędami centralnymi, są organami funkcjonującymi na terytorium całego państwa. Podporządkowane są naczelnym organom administracji.

czym cechują się centralne organy administracyjne?

  1. Najczęściej są jednoosobowe (choć nie jest to pewna reguła – bywają również kolegialne, wieloosobowe).
  2. Tworzone są przez akty o randze ustawy.
  3. Powoływane są z reguły przez Prezesa Rady Ministrów.
  4. Podlegają nadzorowi naczelnych organów administracyjnych.
  5. Posiadają kompetencje nie mające charakteru generalnego.
  6. Nie są uprawnione do stanowienia aktów powszechnie obowiązujących.
  7. Działają poprzez wydawanie indywidualnych decyzji.
  8. Mogą wydawać zarządzenia (akty o charakterze wewnętrznym).
  9. Cechują się apolitycznością.

Komu podporządkowane są centralne organy administracyjne?

Wyróżniamy trzy naczelne organy administracyjne, którym podległe są centralne organy administracyjne:

  1. Rada Ministrów
  2. Prezes Rady Ministrów
  3. Ministrowie właściwi

Kim jest „minister właściwy”?

Jest to minister, któremu w drodze ustawy został podporządkowany dany centralny organ administracji publicznej.

Przykładem takiego centralnego organu administracji jest Główny Inspektor Ochrony Środowiska, który według ustawy o Inspekcji Ochrony Środowiska jest nadzorowany przez ministra właściwego do spraw klimatu (art. 3.).

Naczelny a centralny organ administracji

Słowa „naczelny” i „centralny” są bardzo często stosowane zamiennie, jednak jak to już w języku prawników bywa, pozorne synonimy opisują różne organy administracji.

Czym są naczelne organy administracji?

Tłumacząc w prosty sposób, są to te organy, które stoją na czele innych, są tym samym organami hierarchicznie najwyższymi. Stwierdzenie „organy administracji” oznacza również, że chodzi tu o zwierzchnictwo nad administracją rządową (władza wykonawcza), więc nie można odnosić ich władczego charakteru bezpośrednio do organów władzy ustawodawczej czy sądowniczej.

Naczelne organy administracji powoływane są:

  1. bezpośrednio przez Prezydenta RP (przedstawiciel władzy wykonawczej),
  2. przez Prezydenta RP za uprzednią zgodą Sejmu RP (przedstawiciel władzy wykonawczej za uprzednią zgodą przedstawicieli władzy ustawodawczej).

Naczelne organy administracji obejmują swoim działaniem terytorium całego państwa i są właściwe miejscowo dla całego terytorium państwa.

Kto zalicza się do naczelnych organów administracji publicznej?

  1. Prezydent RP
  2. Rada Ministrów
  3. Prezes Rady Ministrów
  4. Właściwi ministrowie

Czym są centralne organy administracji?

Zwane są inaczej urzędami centralnymi i działają w oparciu o szczegółowe ustawy i statuty nadane w drodze rozporządzenia przez Prezesa Rady Ministrów.

Możemy wyróżnić następujące typy centralnych organów administracji:

  1. urzędy świadczące usługi publiczne,
  2. urzędy wykonujące specjalne zadania publiczne,
  3. urzędy nadzorcze,
  4. urzędy standaryzacyjne,
  5. urzędy regulacyjne,
  6. inspekcje.

Należy pamiętać o tym, że centralne organy administracji publicznej obejmują swoim działaniem całe terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (w przeciwieństwie do niższych szczeblem terytorialnych organów administracji).

Czy podstawę wyroku może stanowić przepis Konstytucji RP?

To pozornie kłopotliwe pytanie stawiane jest niejednokrotnie przed studentami prawa. Dzisiaj postaramy się poszukać na nie odpowiedzi.

Nie jest tajemnicą, że Konstytucja RP – polska ustawa zasadnicza, jest najwyższym w hierarchii aktem prawnym powszechnie obowiązującym w Polsce (czyli stosowanym wszędzie i wobec wszystkich, którzy znajdują się pod polską jurysdykcją). Jest tym samym podstawowym źródłem prawa w Rzeczypospolitej Polskiej. Jest ponadto najważniejszym aktem natury politycznej, ponieważ ustanawia cały system polityczny kraju (trójpodział władzy, obowiązujący reżim i takie tam).

Ciekawostka: Prawo konstytucyjne zwane jest przez niektórych prawem politycznym.

To możE, czy nie możE?

Może, ponieważ Konstytucja RP, pomimo swojego generalnego charakteru, jest aktem prawa powszechnie obowiązującego w Polsce, formalnie jest ustawą i podobnie jak inne ustawy, może stanowić postawę wyroku.

„Konstytucja, jako akt normatywny, należy do systemu prawa, a zatem
jej normy, podobnie jak normy zawarte w innych aktach prawnych, podlegają procesowi stosowania prawa. W polskiej literaturze prawniczej brak
było początkowo pełnej zgodności stanowisk co do tego, czy konstytucja
może być samoistną podstawą rozstrzygnięć wydawanych przez organy
państwowe. Wątpliwości w tym zakresie wystąpiły głównie na tle Konstytucji z 1952 r., która zawierała często postanowienia o charakterze ogólnym i sformułowane w języku opisowym. Ostatecznie przeważył pogląd, że
samoistne stosowanie konstytucji jest możliwe, gdy jej postanowienia są na
tyle konkretne, iż da się z nich wyprowadzić w drodze wykładni, jednoznaczne normy prawne.”

– A. Kabat, Konstytucja w orzecznictwie Naczelnego Sądu Administracyjnego, Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny, Rok LX — zeszyt 1 — 1998, s. 39.

Czym jest prawo administracyjne?

A właściwie czym nie jest… Na tym się dzisiaj w szczególności skupimy.

Można śmiało stwierdzić, że prawo administracyjne jest najbardziej niedocenianą gałęzią prawa (chodzą pogłoski, że doceniają ją jedynie prawnicy administratywiści), a w rzeczywistości najszerszą i najbardziej zróżnicowaną spośród wszystkich. Jest bardzo często wyśmiewana przez prawniczych żartownisiów i uznawana za nudną, bezsensowną i takie tam.

Śpieszę więc z tłumaczeniem…

Według słynnej definicji negatywnej (czyli mówiącej o tym, czym opisywane „coś” nie jest) ukształtowanej przez Otto Mayer’a: „administracją jest ta działalność państwowa, która nie jest ustawodawstwem ani wymiarem sprawiedliwości”. Oznacza to w skrócie, że z administracją mamy do czynienia wszędzie tam, gdzie nie ma ustawodawstwa (charakterystycznego dla władzy ustawodawczej) oraz wymiaru sprawiedliwości (charakterystycznego dla władzy sądowniczej). Możemy tym samym stwierdzić, że administracja jest działaniem prowadzonym przez organy władzy wykonawczej (mającej charakter administratora).

Dopiero w momencie, kiedy zauważymy, gdzie znajdują się granice ustawodawstwa i wymiaru sprawiedliwości, uzmysłowimy sobie jak szeroki zakres tematyczny zawiera się w prawie administracyjnym. Możemy stwierdzić również, że opowiadanie o „nudnym prawie administracyjnym” było bez sensu, ponieważ poza (być może faktycznie nudnymi) procedurami, znajdziemy w nim również ogrom ciekawych zagadnień dotyczących każdej dziedziny życia (często spraw bardzo przyziemnych).

Zbrodnia, występek, czy wykroczenie?

Bardzo ciekawą kwestią, o której niewiele osób (poza oczywiście osobami „z branży”) wie, jest podział czynów zabroniony.

W ramach obowiązującego kodeksu karnego (art. 7.) podział kształtuje się następująco:

  1. zbrodnia – czyn zabroniony, zagrożony karą pozbawienia wolności nie krótszą niż 3 lata albo karą surowszą (tzn. karą 25 lat pozbawienia wolności lub dożywotniego pozbawienia wolności).
  2. występek – czyn zabroniony, zagrożony karą powyżej 30 stawek dziennych grzywny, karą ograniczenia wolności albo karą pozbawienia wolności przekraczającą miesiąc.

Co więc z wykroczeniem?

Nie znajdziecie nic na ten temat w kodeksie karnym, ponieważ kwestię wykroczeń reguluje kodeks wykroczeń.

Co wiemy o wykroczeniu?

Jest to czyn zabroniony przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia, społecznie szkodliwy i zagrożony karą, podobnie jak w wypadku zbrodni i występku. Mowa tu jednak o innej (niechlubnej) rangi czynach i innych karach, które w wypadku wykroczeń są o wiele mniejsze.

Za wykroczenie można zostać ukaranym karą aresztu, ograniczenia wolności, nagany i grzywną do 5 000 zł.

Jak odróżnić zbrodnię od występku w praktyce?

Weźmy na tapet dowolny przepis kodeksu karnego.

Art 140. § 1. Kto, w celu osłabienia mocy obronnej Rzeczypospolitej Polskiej,
dopuszcza się gwałtownego zamachu na jednostkę Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej
Polskiej, niszczy lub uszkadza obiekt albo urządzenie o znaczeniu obronnym,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Czyn opisany w art. 140. § 1. k.k. jest zbrodnią czy występkiem?

Czyn będzie zawsze występkiem, ponieważ jego dolna granica kary (rok pozbawienia wolności), sięga poniżej 3 lat opisanych w art. 7. § 2. k.k.

A co jeśli sąd orzecze w danej sprawie karę 7 lat pozbawienia wolności?

Jeśli kara będzie wymierzana na podstawie art. 140. § 1. zaprezentowanego wyżej, czyn wciąż pozostanie występkiem. Dlaczego? Ponieważ kwalifikacji czynu jako zbrodni lub występku dokonuje się względem przepisu w całości, a nie indywidualnie. Proste prawda? 😀

jak nie pomylić występku z wykroczeniem?

Mimo że obie nazwy zaczynają się na „w”, to dotyczą zupełnie innej materii. Jak ją rozpoznać?

Należy zapamiętać przede wszystkim, że czyn kwalifikowany jako wykroczenie, znajdować się będzie z pewnością w kodeksie wykroczeń. Możecie mi uwierzyć, że nawet profesorowie wykładający prawo karne, nie będą w stanie wskazać wykroczenia w kodeksie karnym. 😉

W sytuacjach, w których nie wiecie co zrobić, warto przypomnieć sobie zasady, które opisałem na samym początku:

  • Zbrodnia – czyn zabroniony, zagrożony karą pozbawienia wolności nie krótszą niż 3 lata albo karą surowszą (tzn. karą 25 lat pozbawienia wolności lub dożywotniego pozbawienia wolności).
  • Występek – czyn zabroniony, zagrożony karą powyżej 30 stawek dziennych grzywny, karą ograniczenia wolności albo karą pozbawienia wolności przekraczającą miesiąc.
  • Jakie funkcje spełnia prawo karne?

    Wydawać by się mogło, że jedyną funkcją prawa karnego jest „straszenie”, a jedynym celem utrzymanie względnego spokoju w państwie. Nic bardziej mylnego! Zobacz koniecznie, jakie funkcje spełnia prawo karne i do czego służy.

    Dawno, dawno temu…

    …Nikt nie wie dokładnie kiedy (prawdopodobnie już podczas pierwszego dnia pobytu człowieka na Ziemi), ludzie zdecydowali, że za różnego rodzaju straty i krzywdy, których doznali, odpowiadać powinien krzywdziciel (winny, sprawca – jak kto woli, wtedy nie miało to znaczenia). W ten sposób pojawiły się pierwsze niepisane normy prawa karnego, spełniające funkcję sprawiedliwościową (czasami kary skierowane były nie przeciw człowiekowi, ale przeciw naturze, zwierzętom lub rzeczom).

    Cały wic polegał na tym, że po stracie np. osoby bliskiej, zamordowanej przez plemiennego współbrata, w grupie zaczynały wzbierać: agresja, strach i frustracja, którym trzeba było dać upust. Było i jest to do dzisiaj instynktowna reakcja człowieka na doznaną krzywdę, której ignorowanie może mieć bardzo negatywne skutki.

    W ramach ciekawostki warto wspomnieć, że w społeczeństwach pierwotnych „kara” miała bardzo często charakter nieograniczony. Oznaczało to, że w odwecie za np. zabójstwo, o którym mowa wyżej, można było spodziewać się wybicia np. wszystkich członków rodziny, wstępnych (rodziców) i zstępnych (dzieci).

    Rewolucyjne rozwiązania

    Rewolucją w kwestii karania był, znany każdemu maturzyście Kodeks Hammurabiego – słynny kazuistyczny zbiór obowiązujących przepisów, zawierający słynne prawo talionu (prawo odwetu)- „Oko za oko, ząb za ząb”, które w dniu dzisiejszym może zdawać się całkowicie sprzeczne z zasadą humanitaryzmu, obowiązującą w prawie karnym, ale wówczas było wielkim cywilizacyjnym krokiem.

    Jaki miało sens?

    Ograniczało zemstę. Od dnia publikacji Kodeksu Hammurabiego można było zastosować jedynie odwet równomierny doznanej krzywdzie. Biorąc pod uwagę nieograniczaną wcześniej zemstę, był to znaczny (i nieświadomy) krok w kierunku humanitarnej kary, o której człowiek zaczął rozprawiać dopiero kilka tysięcy lat później. Kto by pomyślał! 😉

    Ochrona – to podstawa

    Kolejną z funkcji, która wykształciła się w dziedzinie prawa karnego, była funkcja ochronna. Polega ona na zabezpieczeniu danych dóbr, które składają się na porządek społeczny (oczywiście ich katalog zmienia się na przestrzeni lat).

    Zabezpieczenie dóbr sankcjami karnymi, spowodowało natychmiastowo wykształcenie się innych funkcji prawa karnego, takich jak funkcja odstraszająca i funkcja represyjna. Pierwsza z nich ma na celu zmniejszenie przestępczości przy pomocy spowodowania strachu przed niedogodnościami (kara dekapitacji zdaje się być przykładem szalenie motywującym do dobrego postępowania), a druga – nakłonienie (za pomocą wspomnianych niedogodności – być może mniej drastycznych) do powstrzymania się od dalszego popełniania przestępstw.

    Edukacja? To w sumie też podstawa…

    Strach przed niemiłymi represjami spowodował, że ludzie byli zainteresowani treścią norm prawa karnego, aby mogli je przyswoić i ich przestrzegać (warto było mieć głowę na karku 😛 ). W ten sposób prawo karne wykształciło również funkcję edukacyjną. Społeczność chciała znać obowiązujące zakazy i nakazy oraz katalog kar.

    warto wspomnieć, że…

    Prawo karne posiada również funkcję izolacyjną. Dzięki niej, sprawca zostaje oddzielony od społecznej codzienności, dzięki czemu nie ma fizycznej możliwości popełnienia przestępstwa, co czasami jest jedynym skutecznym rozwiązaniem – niestety.

    trochę wstecz i współcześnie

    Należy zaznaczyć, że wraz z rozwojem humanizmu, człowiek zaczął zastanawiać się nad sensem kary i zauważył, że podczas odbywania kary, skazany powinien otrzymać szansę na powrót do życia w normalnym społeczeństwie – „drugą szansę” (czasami drugą w funkcji wykładniczej). W ten sposób prawo karne uzyskało jeszcze jedną funkcję – resocjalizacyjną. Skazany poprzez wychowanie ma być kształtowany tak, aby w przyszłości umiał powrócić do normalnego życia, szanował prawo i uznane powszechnie normy moralne.

    A czy na to jest gwarancja?

    Oczywiście, prawo karne pełni współcześnie również funkcję gwarancyjną – przy pomocy przepisów, określa, które czyny zagrożone są odpowiedzialnością karną, a które nie (zasada nullum crimen sine lege). Sprawia to, że nie musimy obawiać się o arbitralność w stosowaniu wobec nas norm prawa karnego.

    Na koniec… podsumowanie

    Należy zauważyć, że mimo odniesień historycznych, polskie prawo karne spełnia obecnie wszystkie wspomniane wyżej funkcje – odpowiednio dostosowane do panujących czasów.

    Zapamiętaj – funkcje prawa karnego:

    1. funkcja sprawiedliwościowa,
    2. funkcja odstraszająca,
    3. funkcja represyjna,
    4. funkcja edukacyjna,
    5. funkcja izolacyjna,
    6. funkcja resocjalizacyjna,
    7. funkcja gwarancyjna.

    Czym jest prawo karne?

    Od tego pytania rozpoczniemy wspólną podróż poprzez przeróżne gałęzie polskiego prawa, w tym polskie prawo karne.

    Od czego zaczynamy?

    Pomijając wszystkie filozoficzne opowieści dotyczące tego, czym jest prawo samo w sobie (zakładam, że każdy z czytelników ma jakieś wyobrażenie na ten temat), chciałbym rozpocząć rozważania, zaznaczając na wstępie, że polskie prawo karne można podzielić na 3 dziedziny:

    1. Prawo karne materialne (lub po prostu prawo karne) – określające czyny, które są przestępstwami, kary grożące za ich popełnienie, a także zasady odpowiedzialności karnej oraz środki karne i zabezpieczające, i reguły ich stosowania. Wśród norm prawa karnego materialnego wyznaczyć można jego bardzo charakterystyczne części wyróżniające się przedmiotem i sposobem regulacji, tj. prawo karne wojskowe (znajdujące się w obowiązującym kodeksie karnym) i prawo karne skarbowe (znajdujące się w odrębnym kodeksie karnym skarbowym).
    2. Prawo karne procesowe – określające zasady postępowania w procesie karnym, czyli m.in. zasady ustalania, czy, przez kogo i w jaki sposób zostało popełnione przestępstwo, prawa i obowiązki osób biorących udział w procesie karnym (np. prawa i obowiązki prokuratora) oraz normy związane z prowadzeniem sprawy przez sąd.
    3. Prawo karne wykonawcze – określające reguły wykonywania orzeczonych kar oraz prawa i obowiązki osób skazanych. Wśród przepisów prawa karnego wykonawczego duże znaczenie ma tzw. prawo penitencjarne, które ma zastosowanie w stosunku do osób wobec których orzeczona została kara pozbawienia wolności.

    Gdzie szukać norm prawa karnego?

    Poza obowiązującym kodeksem karnym, przepisy karne znaleźć można również we wspomnianym wyżej kodeksie karnym skarbowym, kodeksie postępowania karnego, kodeksie karnym wykonawczym oraz ustawach szczegółowych, traktujących odrębnie o określonej kategorii czynów (np. Rozdział 5 – Przepisy karne w ustawie o broni i amunicji) lub ustawach o charakterze administracyjnym (np. kodeks wyborczy). Generalnie, normy prawa karnego możemy znaleźć (wbrew pozorom) w wielu miejscach.

    Prowadząc poszukiwania, warto zajrzeć również do przepisów, które nie należą do przepisów prawa karnego sensu stricto (łac. w ścisłym znaczeniu), a które są z nim związane, np. zapisy ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich, kodeksu wykroczeń, kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia (normy prawa procesowego w kwestii wykroczeń).

    Jak pisać i nie nudzić?

    Dobre pytanie, prawda? Temat wpadł mi do głowy dziś rano i jest odpowiedzią na pytania zadawane mi przez znajomych, od kiedy ten blog ujrzał światło dzienne. Same zapytania kierowane do mnie w tej kwestii, stawiają mnie w dość niezręcznej sytuacji, w której jako twórca z długim, ale przerywanym wielomiesięcznymi pauzami w pisaniu, stażem, muszę udzielić odpowiedzi, której w rzeczywistości nie znam. Tekst ten piszę więc podobnie jak inne – na żywioł, po przeczytaniu materiałów z różnych źródeł. Taki to już mój styl. Niech więc ten tekst będzie  internetowym, prostym w wymowie, ale (mam nadzieję) niebanalnym źródłem wiedzy na temat tworzenia wpisów do Internetu (do prac naukowych nie polecam – proszę natychmiast opuścić tę stronę!).

    Od czego zacząć?

    Od myślenia – wydaje mi się. Ja zaczynam w ten sposób każdy tekst. Pierwsze pytanie to: o czym dzisiaj napisać?, a następne: czy to kogoś w ogóle interesuje? Generalnie uważam, że jeśli znajdziemy odpowiedź na pytanie pierwsze, a następnie potwierdzimy ją odpowiedzią “tak” na pytanie drugie, to już prawie możemy otwierać szampana.

    Wiem jednak, że należę do osób, którym pisanie tekstów o tym czym się interesuję zajmuje kilka chwil. Nie są one oczywiście nominowane do żadnej z prestiżowych nagród, ale zdecydowanie satysfakcjonują mnie oraz dużą część moich niewielu czytelników (pozdrawiam!). To zdaje się być drugą z tajemnic jaką jest pisanie tekstów. Ważne, żeby pisać to o czym chce się pisać. Nie chciałbym nigdy tworzyć tekstów na temat, który zupełnie mnie nie interesuje.

    Ponadto warto zwrócić tutaj uwagę, że po napisaniu powinniśmy odczuwać komfort. Ta dziwna kwestia jest w mojej opinii niezwykle ważna. Dlaczego? Otóż, nikt nie czuje się komfortowo, kiedy obmaże kogoś kłamstwami, napisze głupoty, które nie mają sensu lub po prostu stworzy tekst, którego nie skropił choćby kropelką potu. Takie uczucie komfortu sprawia, że możemy być pewni, że robota jest dobrze wykonana.

    Nie dajmy się jednak zmylić. Zbyt dobrze też nie może być. Satysfakcjonujące powinno być oczywiście stworzenie tekstu najlepszego jaki można “wyprodukować” w danej chwili przy użyciu dostępnych zasobów. Oczywiście, należy przy tym wszystkim zaplanować rozwój. Wziąć pod uwagę to, że z tekstu na tekst powinno być coraz lepiej i podejmować wszelkie kroki, żeby właśnie tak się działo.

    Tutaj z znowu światło reflektorów powinno paść na wystrzeganie się powielania błędów. Wiadomo, takie się wszystkim zdarzają. Ileż to czytałem wspaniałych książek z błędami. Ważne, żeby się nie łamać, iść do przodu, ale też brać w garść, kiedy trzeba. Ile razy można napisać słowo “żaba” przez “rz”!?

    No to siadam i piszę…

    Kiedy już zdecydujemy się na wspaniały temat, to zanim zaczniemy cokolwiek bazgrolić, należy przemyśleć sobie ten temat, może poczytać coś w Internecie, a może (o Matko!) iść do biblioteki. Podstawą dobrego tekstu jest nie piękne słownictwo, a informacja. Nie da się jej zdobyć poprzez pocieranie książki o głowę. Trzeba znaleźć inną metodę!

    Po powrocie z biblioteki należy zarezerwować sobie kilka godzin (tak, nie da się inaczej na początku) czasu i usiąść do pisania. Warto zaznaczyć, że 90% tekstów (takich oficjalnych) na tym świecie to teksty trójdzielne (to dane wyssane z palca), czyli takie które składają się ze wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Jeśli nawet dane podane wyżej nie byłyby prawdą, warto pamiętać, że jest to konwencja, która sprawdza się prawie wszędzie.

    Wstęp warto zacząć od przedstawienia tego o czym będzie tekst. Oczywiście niezbyt długo, bo wtedy reszta stanie się zbędna i trójdzielność szlag trafi (“szlag” to w gwarze górnośląskiej “uderzenie” albo “cios” – nieźle, co?). Ważne żeby początek tekstu zachęcał czytelnika do zagłębienia się w treść. Musi więc być jak reklama płatków kukurydzianych, która zmusza do ich zakupienia.

    Rozwinięcie to już grubsza sprawa…

    Czego na pewno nie robić?

    Nie zanudzać. W innym wypadku czytelnicy stwierdzą, że lepiej było zająć się w tym czasie hodowlą jedwabników – tyle czasu musieli spędzić na czytaniu tekstu.

    Nie udawać naukowca jeśli się nim nie jest, a jeśli się nim jest to nie przeginać. Ludzie rezygnują z czytania tekstów trudnych i choćby były naprawdę wyjątkowe, to czytelników ubywa. Jeśli chcesz, aby Twoje teksty docierały jedynie do ekskluzywnego trzyosobowego grona to trzymaj tak dalej!

    Nie używać słów bez dokładnej znajomości ich znaczenia. Wydawało się wielu, niewielu przetrwało. Podczas pisania tekstów nie należy opierać się na swoich domniemaniach. Lepiej sprawdzić niż się ośmieszyć.

    Jak pisać, żeby było dobrze?

    Najważniejszymi umiejętnościami podczas pisania są:

    1. Określenie grupy osób, która ma być odbiorcami tekstu.
    2. Dopasowanie treści i języka do odbiorcy.

    Jeśli posiądziemy tę umiejętność (nie nauczę Was tego, bo nie wiem jak) to sukces tekstu jest gwarantowany. Ważne jest to, żeby pisząc do statystycznego odbiorcy: nie zanudzać; pisząc do nastolatka: nie zamulać; pisząc do osoby starszej: być uczciwym i spokojnym; pisząc do kogokolwiek: umieć rozbudzić jego wyobraźnię – to jest największym talentem.

    Ależ mnie palce bolą…

    Jeśli już od klepania w klawiaturę bolą Cię palce, to znaczy, że wykonałeś kawał dobrej roboty, Czytelniku. Znaczy, że pora się żegnać, tzn. w tekście przypomnieć naszemu czytelnikowi, który na ogół ma słabą pamięć o tym, co w tekście najważniejsze, czyli np. o tym, że nie wolno zanudzać i należy dopasować treść do odbiorcy, a wcześniej dokładnie ją przemyśleć i zdobyć dane. Wtedy zakończenie takie nabiera sensu.

    Najlepiej jest jednak wieńcząc dzieło postawić jakieś ciekawe pytanie (czasami warto retoryczne), jeśli nie wiemy co powiedzieć lub chcemy zaniepokoić (pozytywnie) czytelnika. Możemy też postawić tezę, że np. korzystając choć częściowo z wyżej wymienionych metod stworzymy tekst przystępny dla odbiorcy, a jednocześnie taki, że będzie go czytał z radością i łatwością, nieprawdaż?

    One-Time
    Miesięcznie
    Rocznie

    Zrzuć się na bloga!

    Zrzuć się na bloga co miesiąc!

    Zrzuć się na bloga co rok!

    Wybierz wartość

    20,00 PLN
    60,00 PLN
    400,00 PLN
    20,00 PLN
    60,00 PLN
    400,00 PLN
    20,00 PLN
    60,00 PLN
    400,00 PLN

    Albo wprowadź własną

    PLN

    Your contribution is appreciated.

    Dzięki Tobie mogę się rozwijać!

    Your contribution is appreciated.

    WPŁAĆ DAROWIZNĘWPŁAĆ DAROWIZNĘWPŁAĆ DAROWIZNĘ

    Obowiązek posiadania polityki prywatności strony wynika z RODO? – bzdura!

    Jeśli niedawno zacząłeś tworzyć swoją stronę internetową/bloga/sklep internetowy (podobnie jak ja, ale u mnie to nie pierwszy raz) to zapewne zastanawiasz się, czy jesteś zobowiązany do stworzenia długiego i nudnego dokumentu, którego prawie nikt nie czyta, jakim jest polityka prywatności strony.

    Nie martw się!

    Każdy twórca staje wcześniej czy później przed tym właśnie dylematem. Wynika on m.in. z pozornego zagmatwania przepisów mających na celu ochronę danych osobowych. Każdy straszy każdego słynnym RODO, ale kiedy przyjdzie co do czego, to nikt nie wie, co jest z tym RODO tak na dobrą sprawę grane.

    Wytłumaczmy sobie dwie rzeczy…

    Po pierwsze, jeśli myślisz, że właściciel każdej strony jest zobowiązany do posiadania na niej polityki prywatności, bo RODO, to jesteś w niemałym błędzie. Zdziwiony? Tak myślałem, ale niczym się nie przejmuj! Już wyciągam Cię z błędu, w którym tkwisz.

    Zapamiętaj: Obowiązek posiadania polityki prywatności na stronie internetowej nie wynika z RODO! Nieźle co?

    Jeśli o obowiązku posiadania polityki prywatności poinformował Cię Twój doradca z zakresu ochrony danych osobowych, to poważnie rozważ Waszą dalszą współpracę na tym polu… 😛

    Co muszę, a czego nie muszę?

    Oczywiście, musisz pamiętać, że w chwili, w której pozyskasz jakiekolwiek dane osobowe, to jesteś zobowiązany do przedstawienia ich właścicielowi informacji o tym kto i jak je przetwarza (słynna klauzula RODO), ale mimo to nie stajesz się zobowiązany do spisywania jakiejkolwiek polityki. Możesz zadziałać również na tysiąc innych, często o wiele prostszych i mniej nużących sposobów.

    Aaa… To pewnie głupie przepisy krajowe!

    Otóż jeśli myślałeś, że polityka prywatności to wymysł polskiego ustawodawcy, to również byłeś w błędzie. Chciałbym poinformować z radością na twarzy, że nie funkcjonuje w polskim prawie żaden przepis, który obligowałby Cię do sporządzania tego typu dokumentu. Oczywiście, możesz to zrobić, podobnie jak spisać politykę zarządzania brudnym praniem w Twoim domu…

    Czyli nie musi być polityki prywatności?

    W wypadku, w którym Twoja strona internetowa nie zbiera żadnych danych osobowych (w obecnych czasach opcja bardzo mało prawdopodobna), nie musisz spisywać polityki prywatności strony, a dla odmiany, w wypadku, w którym Twoja strona internetowa zbiera dane osobowe, nie musisz spisywać polityki prywatności. Proste, prawda? 😉

    No ale jak to, panie kierowniku! A RODO?

    Ha haaa! I tutaj mnie masz. Niestety (dla leniwego twórcy strony internetowej), w każdym miejscu na swojej stronie internetowej, w którym zbierasz jakiekolwiek dane osobowe (rozmiar buta się nie liczy) musisz poinformować użytkownika (jakby sam się nie mógł domyślić, sic!), że zaraz weźmiesz jego dane osobowe i wpiszesz do zaszyfrowanej (najprawdopodobniej przy użyciu algorytmu kryptograficznego MD5 – jeśli piszesz bloga) tabelki znajdującej się na serwerze za oceanem. Musisz tam poinformować go również o tym kto, gdzie, kiedy, po co i jak, będzie przetwarzał jego dane oraz z kim powinien się skontaktować, jeśli chciałby nimi zarządzać lub np. skorzystać z prawa do bycia zapomnianym (czyli że trwale usuniętym z tabelki).

    Jaką treść powinny mieć poszczególne notki w związku z RODO na Twojej stronie?

    Tutaj ukryta jest treść premium!

    Aby ją zobaczyć musisz wykupić tanią miesięczną subskrypcję bloga! To tylko 7,99 zł, za które uzyskujesz dostęp do wszystkich treści premium na blogu. Poważnie to rozważ! 😉

    Czasami warto mieć politykę prywatności…

    Podobnie jak politykę zarządzania brudnym praniem w domu. Sprawia ona, że wszystko mamy po prostu uporządkowane. Jest to metoda dla tych, którzy zamiast tysiąca miejsc z przeróżnymi prawnymi napisami, chcieliby po prostu mieć wszystko w jednym dokumencie i tylko dodawać linki. Jest to również dobra taktyka, z której korzystam na niejednej ze swoich stron internetowych (na tej akurat nie).